Wpisy

Wiosenne oczyszczanie i wzmacnianie narządów wewnętrznych


Wiosna to niezwykły czas kiedy cała przyroda odradza się do życia. Ziemia pulsuje i pachnie, świat roślin rozbudza się i zalewa wszystko zielenią, zwierzęta ożywiają się i zaczyna się intensywny czas tworzenia i wzrostu.
Tylko człowiek wydaje się nie uczestniczyć w tym wiosennym wybuchu witalności, kreatywności i rozwoju.
Większość ludzi czuje po zimie zesztywnienie i osłabienie.
Niektórzy nie mają siły nawet na codzienne obowiązki, a gdzie tu właściwy dla tej pory roku intensywny przypływ energii oraz chęć działania i rozwijania się?
Wydaje się, że człowiek odłączył się od reszty Natury i zatracił gdzieś swój instynkt i swoją moc.
Osłabione, zakwaszone i zanieczyszczone toksynami z powietrza, wody, pożywienia i nienaturalnego stylu życia ciało nie daje już sobie rady z oczyszczaniem.
Narządy wewnętrzne, a zwłaszcza wątroba i nerki są przeciążone. Zapchane trzewia nie przepuszczają substancji odżywczych, za to szkodliwe resztki przenikają do krwiobiegu poprzez rozszczelnione jelita. Jelito grube staje się ciągle zapchanym „wysypiskiem śmieci”, w którym żerują bakterie, grzyby i pasożyty. Ich produkty przemiany materii dodatkowo zanieczyszczają organizm.
Całe ludzkie ciało, zamiast po prostu żyć, przez 24 godziny musi walczyć o przetrwanie i próbować się pozbyć całego balastu, którym obarcza go człowiek.



Jeżeli zamiast wiosennej werwy, ożywienia i radości czujesz zmęczenie i zniechęcenie, pora zabrać się za wewnętrzne wiosenne porządki.
Można zacząć od stopniowego zmniejszania tych czynników, które najbardziej osłabiają narządy oczyszczania, a zwłaszcza wątrobę.
Ten niezwykle zapracowany organ, który m.in. unieszkodliwia trujące substancje, najbardziej osłabia spożywanie przetworzonej żywności, zawierającej chemiczne związki, a także leki.
Wątrobie bardzo szkodzi złej jakości tłuszcz – rafinowany, zjełczały, podgrzewany do wysokich temperatur i tłuszcz zwierzęcy, które niestety dominują w diecie współczesnego człowieka.
Także nadmiar białka osłabia wątrobę. Ludzie, którzy spożywają dużo białka zwierzęcego mają potrzebę spożywania większej ilości prostych węglowodanów w postaci mocno przetworzonej – zwłaszcza słodyczy lub alkoholu. Powoduje to zakwaszenie i osłabienie organizmu.
Nadmiar wysiłku mięśniowego również źle wpływa na wątrobę . Dostarcza ona krew i energie do mięśni, ścięgien, wiązadeł oraz paznokci i oczu. Mało kto zdaje sobie sprawę, że intensywne wielogodzinne treningi na siłowni – osłabiają funkcje regenerujące i oczyszczające organizmu.
Nasze ciało potrzebuje ruchu, ale ruchu dopasowanego do jego możliwości, połączonego z właściwym oddechem. Najbardziej korzystne są ćwiczenia, które nie obarczają nadmiernie ścięgien i stawów i nie zakwaszają organizmu. Sztuki walki, różne formy jogi oraz ćwiczenia na świeżym powietrzu wydają się najbardziej harmonijne.
Przeciążanie oczu także wpływa niekorzystnie na wątrobę. Długie patrzenie w ekran telewizora czy monitora, wielogodzinne czytanie bardzo osłabia narząd wzroku, a poprzez to związany z nim organ oczyszczania.
Dla równowagi powinniśmy tyle samo czasu spędzać w kontakcie z Naturą, gdzie wzrok i wątroba się relaksują.






Zbyt mało snu i odpoczynku także nadmiernie obciąża wątrobę. Według Tradycyjnej medycyny Chińskiej regeneruje się ona w pozycji leżącej pomiędzy 1 – 3 w nocy ( wcześniej od 23 do 1 regeneruje się woreczek żółciowy ). Dlatego najlepiej kłaść się ok. 22, żeby dać szansę tym narządom na pełną regenerację.
Dobrze też nie spożywać żadnych pokarmów na 3 – 4 godziny przed położeniem się spać, a więc ostatni, lekki posiłek powinniśmy zjeść ok. 18.
Jedną z ważnych funkcji wątroby jest stabilizowanie emocji.
Osoby nadmiernie emocjonalne, drażliwe, sfrustrowane, szybko wpadające w złość mają przeważnie silnie przeciążoną, przegrzaną wątrobę. Z kolei o zastoju w wątrobie świadczy apatia, otępienie, sztywność, ciasnota poglądów, przekonanie o własnej racji.
Zrównoważona wątroba i pęcherzyk żółciowy manifestują się aktywnością, potrzebą rozwoju, energią, spontanicznością, umiejętnością podejmowania decyzji.
Ludzie o zdrowej wątrobie są kreatywni, dynamiczni, tolerancyjni, z wyobraźnią, świadomi siebie i swoich uczuć.
Stają się idealnymi przywódcami, zwierzchnikami, przewodnikami.




A jak najlepiej wzmacniać wątrobę i pęcherzyk żółciowy?
Przede wszystkim unikamy wyżej wymienionych szkodliwych czynników.
Równocześnie poprawiamy i wzmacniamy funkcjonowanie tych narządów spożywając dużo żywności roślinnej, naturalnie uprawianej, nieprzetworzonej. Szczególnie rośliny zielone, zawierające dużo chlorofilu, regenerują wątrobę i oczyszczają krew. Najbardziej wartościowe z nich to rośliny dziko rosnące pojawiające się w Naturze na wiosnę w naszej okolicy. Zawierają mnóstwo witamin, enzymów oraz tych pierwiastków, których nie ma już w uprawianej glebie.
Pierwiastki śladowe, a zwłaszcza selen występują też w wodorostach morskich. Dobrze jest regularnie stosować je jako przyprawę i dodawać do codziennych potraw. Są one dostępne w sklepach z naturalna żywnością. Systematyczne ich spożywanie wspomaga siły oczyszczające organizmu i zabezpiecza przed różnego rodzaju promieniowaniem.




Korzystnie działanie na wątrobę i woreczek żółciowy wykazują kiełki, zwłaszcza zielonej fasolki mung. Warto też kiełkować inne nasiona i ziarna, a zwłaszcza stare , naturalnie uprawiane odmiany pszenicy: orkisz, samopszę, płaskurkę. Ich lekko kwaśny smak oczyszcza i regeneruje wątrobę, wykazują tez działanie wiążące złogi i guzy, które ulegają rozłożeniu i wydaleniu z organizmu. Takie podkiełkowane zboże możemy zjadać na surowo lub w postaci gotowanej.
Nie zapominajmy o codziennej niewielkiej porcji pokarmów kiszonych, fermentowanych, zawierających bogactwo enzymów witamin i bakterii kwasu mlekowego dobroczynnie działających na nasz układ pokarmowy. Żurek, barszcz z buraków, kiszone ogórki, buraczki, czy kapusta powinny być regularnym elementem wiosennej diety.
Wiosenne posiłki powinny być lekkie, łatwo przyswajalne z dużą ilością warzyw i niewielką ilością dobrego oleju z zaufanej lokalnej tłoczarni. 




Zupy gotujemy na ogniu ( przynajmniej na gazie ) znacznie krócej niż jesienią i zimą i koniecznie wzbogacamy wrzuconymi pod koniec świeżymi ziołami z ogrodu lub przyniesionymi ze spaceru. Pokrzywa, gwiazdnica, mniszek, szczaw, podagrycznik, krwawnik, przywrotnik, bluszczyk kurdybanek, wszystko, co pojawia się teraz w Twojej okolicy, to najwartościowsze składniki wiosennych posiłków. Spożywając je codziennie, nie musisz myśleć nawet o oczyszczaniu – to dzieje się samo!
Wiosną możemy pozwolić sobie na coraz więcej roślin zjadanych na surowo – nie zapominajmy o świeżych kwiatach, listkach i pąkach drzew i krzewów wrzucanych do sałatek.

No i najważniejsze – spędzajmy jak najwięcej czasu w Naturze. Oddychajmy, spacerujmy, pracujmy w ogrodzie i zachwycajmy się pięknem wiosennej Przyrody. Kolor świeżej zieleni, zapach ziemi i dźwięki Natury najlepiej oczyszczą i zregenerują nasz organizm.






Macro bios



Przekonałam się, że wiele osób uważa makrobiotykę za naukę o zdrowym odżywianiu. Prawdą jest, że poprzez naturalne, proste, lokalne, sezonowe pożywienie równoważymy wszystkie narządy wewnętrzne, uspokajamy umysł oraz emocje i coraz bardziej zbliżamy się do życia w harmonii.

Macro bios – oznacza wielkie życie, wspaniałe życie – i takie życie jest właśnie celem i sensem Makrobiotyki.

Kiedy dostrajamy się do wibracji Natury, akceptujemy jej zmienność i różnorodność, zaczynamy coraz bardziej rozumieć siebie, innych ludzi, istotę Wszechświata.

Zaczynamy też odkrywać swoją rolę tu na Ziemi i budzić swojego Ducha.

Dlatego tak ważne jest, żeby nie ograniczać się tylko do pożywienia ( chociaż bez zrównoważonego odżywiania nie ma zrównoważonego życia ), ale w równym stopniu troszczyć się o ruch, kontakt z Przyrodą, właściwy oddech, a także o swój rozwój mentalny i duchowy.


Warto znaleźć czas na spotkania z ludźmi myślącymi podobnie jak my i wzajemnie się wspierać, dawać sobie bliskość poprzez rozmowę i masaże, pomagać w codziennym życiu, wymieniać się swoimi zdolnościami ( np. ja ugotuję ci obiad, a ty poucz się z moim dzieckiem matematyki, albo ja zrobię ci masaż, a ty skop mój ogródek, albo skoś trawę ).

Makrobiotyka to właśnie życie w harmonii z innymi ludźmi, z samym sobą, z Naturą. To akceptowanie i przyjmowanie życia takim jakim jest, bo taka jest natura wszechświata. Nikt nie dyskutuje z faktem że w zimie pada śnieg, a po wiośnie przychodzi lato. Wszystko wydarza się po coś, nawet jeśli czasem nie potrafimy od razu zrozumieć dlaczego.


Spostrzegamy jednocześnie siebie jako kreatorów swojego życia. Dzięki wolnej woli możemy decydować o tym czym wykarmiamy siebie na wielu poziomach, co oglądamy, co czytamy, czego słuchamy, z kim się spotykamy, jak spędzamy swój czas, o czym myślimy i czemu poświęcamy swoją uwagę i wreszcie – o tym, co wchodzi i co wychodzi z naszych ust, czyli co jemy i co mówimy.

Z czasem okazuje się, że nasze życie staje się coraz prostsze, tak jak i pożywienie. Wystarcza nam niewielka ilość przedmiotów, ale doskonałej jakości, niewielu przyjaciół, ale wspaniałych i niedużo jedzenia ale o bardzo wysokiej wartości energetycznej.

Z łatwością wyczuwamy fałsz w swoim otoczeniu i potrafimy rozróżnić co jest dla nas dobre, a co nie.

Mamy coraz większe poczucie humoru, coraz lepszy sen i coraz więcej wyrozumiałości, tolerancji i cierpliwości.


Pojawia się pełnia i harmonia na wielu poziomach. Ja nazywam takie życie po prostu szczęściem. Staje się ono udziałem każdego człowieka, który się na nie decyduje.






Harmonia pełni lata



Okres dojrzałego lata przynosi ze sobą poczucie bezpieczeństwa, obfitości i głębokiego zakorzenienia w życiu.

Nawet jeśli ktoś nie ma własnego ogródka, to różnorodność i bogactwo warzyw i owoców na lokalnym targowisku uświadamiają mu że to czas pełni.

Według Medycyny Chińskiej to śledziona, żołądek i trzustka, należące do Przemiany Ziemi odpowiadają za harmonię w naszym życiu.

Jeśli ktoś ma tendencję do zamartwiania się, rozpamiętywania, odczuwa brak poczucia stabilności, bezpieczeństwa materialnego albo równowagi w jakiejkolwiek sferze – to znaczy, że czas zająć się narządami Ziemi.

Śledziona, żołądek i trzustka kochają naturalnie słodki smak. Smak dojrzałych owoców i warzyw oraz nasion, ziaren i wyciśniętych z nich olejów, a także ziół i przypraw korzennych o lekko słodkawym zapachu i smaku ( lipa, lukrecja, anyżek, kminek, siemię lniane, koper włoski, cynamon, liście malin, jeżyn i poziomek ).






Wszystko co w naszym klimacie dojrzewa w sierpniu i na początku września ( a także wczesnym latem ) wspiera pracę organów Elementu Ziemi.

Potrawy lata powinny być lekkie, pełne zapachów i barw. Nasze narządy nie znoszą nadmiaru. Potrzebują energii. Potrzebują witamin, minerałów, enzymów, błonnika. Proste posiłki przygotowane ze świeżych warzyw i ziaren zbóż wzbogacone dobrym olejem i aromatem roślin dzikorosnących odżywiają je i równoważą.

Jeśli kupujemy warzywa i owoce, kupujmy je u lokalnych rolników, którzy uprawiają naturalnie, nigdy w sklepach, czy supermarketach ( takie produkty nie dostarczą ani energii ani składników odżywczych ).

W dużych miastach można zaopatrywać się na ekologicznych targowiskach albo przyłączyć się do kooperatywy spożywczej.


Kiedy gotujemy - pamiętajmy o zasadzie całości pokarmowych – starajmy się ( jeśli to możliwe ) przygotować całą roślinę – korzeń marchewki i jej natkę, kalarepkę, rzodkiewkę, buraki razem z liśćmi, zboża w postaci pełnych ziaren ( orkisz, owies, płaskurkę, jęczmień, żyto – tylko z upraw ekologicznych ) albo kasz grubo zmielonych. Kiedy spożywamy takie potrawy nasz organizm otrzymuje informację – równowaga.



Letnie posiłki powinny być gotowane krótko i podawane natychmiast – unikajmy przechowywania i odgrzewania ( które przyczyniają się do szybkiego ubywania energii w pokarmach ).

Teraz możemy pozwolić sobie na spożywanie warzyw na surowo w większej ilości. W pozostałych porach roku, a zwłaszcza w zimie jemy kiszone warzywa, blanszowane, gotowane, duszone, zapieczone albo małe ilości surówek „prasowanek”.






W upały możemy popijać soki warzywne, albo zmiksowane koktajle chlorofilowe z liści świeżo zerwanych zielonych warzyw i roślin dzikorosnacych. Dzieciom pozwólmy zajadać owoce sezonowe w każdej postaci, najlepiej prosto z krzaka.

Poziomki, maliny, porzeczki, agrest, borówki, jeżyny , morele, brzoskwinie, jabłka, różne odmiany śliwek, ogrodowe winogrona to smaki dzieciństwa. My też w lecie możemy się nimi delektować. Unikajmy tylko owoców nie rosnących w naszym klimacie. Są balastem dla organizmu, wnoszą chaos i dużo toksyn. Pomarańcze, grejpfruty, banany dodawajmy tylko sporadycznie, w niewielkich ilościach do makrobiotycznych ciast i deserów, żeby wzbogacić ich smak.

Nigdy nie spożywajmy niczego prosto z lodówki – nasz żołądek i śledziona nie znoszą zimnych pokarmów i napojów.

Nawet w upały popijajmy ciepłe herbatki parzone z wszystkiego co rośnie wokół nas ( np. z kwiatów dzikiej róży, melisy i nagietka, albo z młodych liści malin, poziomek i jeżyn ).


Zaspakajając potrzeby narządów Przemiany Ziemi wprowadzamy do swojego życia coraz więcej harmonii, porządku i wewnętrznego spokoju. Odkrywamy swoje miejsce na Ziemi, swoją życiową misję i zaczynamy ją realizować, spokojnie, z optymizmem, konsekwentnie...







Wiosna już!

Kiedy wczesną wiosną ubywa księżyca, to jest to najlepszy czas na porządki, przede wszystkim w naszym ciele.
Jeśli czujemy się trochę ociężali i brakuje nam energii, to dobrze jest pozbyć się tego, co zbędne i na nowo „naładować baterie”.
Nawet jeden dzień postu to już wspaniały odpoczynek dla naszych narządów. Jeśli uda nam się wyrwać kilka dni i zrobić monodietę – to wspaniale! Monodiety oparte na zbożach, np. na orkiszu, płaskurce, pełnoziarnistym ryżu o długich ziarnach, czy kaszy jaglanej – oczyszczą i zrównoważą nasz organizm, bez wychłodzenia go. Choć sam okres detoksu nie należy do przyjemnych ( uwalniają się przecież toksyny nie tylko z ciała fizycznego, ale także z emocji i z umysłu... ), to jednak już wkrótce poczujemy przypływ energii.


Po monodiecie jedzmy jak najprościej. Zamieńmy ilość na jakość.

Złej jakości, długo lub niewłaściwie przechowywane jedzenie odbiera energię, gdyż organizm musi skorzystać z własnych zasobów minerałowych, żeby zneutralizować kwasy i toksyny oraz wytworzyć wiele enzymów, żeby strawić nadmiar ciężkiego pożywienia.



Niech zwłaszcza teraz nasze posiłki są inspirowane Naturą. Wykorzystujcie w ich przygotowaniu to, co już znajdziecie w ogródkach albo przyniesiecie ze spaceru. Ja właśnie wróciłam z koszykiem młodej pokrzywy, podagrycznika i niedźwiedziego czosnku. Mam też w ogródku bratki i bluszczyk kurdybanek.

Z tego powstanie prosty obiad dla naszej czteroosobowej rodziny.

Do zupy z soczewicy czerwonej, oprócz warzyw korzeniowych, kaszy jaglanej i łyżki dobrego rzepakowego oleju, dodaję na końcu drobno pokrojone zioła.

Na oleju podduszam cebulkę, dodaję zioła ( w roli głównej czosnek niedźwiedzi, którego mam najwięcej ), duszę kilka minut – dodaję ugotowany właśnie makaron orkiszowy – świderki, doprawiam kurkumą, czerwoną papryką, pieprzem ziołowym i naturalną solą nieoczyszczoną – pyszna pasta, którą podaję natychmiast z buraczkami ( których mam zapas w słoiczkach ) ze startą czarną rzepą i prostą surówką – z dodatkiem zebranych „dziczków” i oleju lnianego. To lekki obiad, który dodaje nam energii, a jednocześnie jest posiłkiem w pełni zbilansowanym ( warzywa korzeniowe, rośliny dzikorosnace, warzywa strączkowe, węglowodany złożone i niewielka ilość dobrego tłuszczu – to optymalne z punktu widzenia odżywienia organizmu zestawienie ). Jednocześnie nie trzeba dużo czasu, żeby go przygotować, możemy pokroić zioła i użyć cześć do zupy, część do surówki, część do makaronu.

Dzięki nim nasz organizm otrzymuje wspaniałą dawkę witamin, minerałów, błonnika i enzymów.




Wiosną cała Natura wspiera nas w oczyszczaniu, odkwaszaniu i regeneracji. Nareszcie dni są dłuższe i cieplejsze, możemy więc więcej czasu spędzać zewnątrz i wzmacniać się czerpiąc energię z powietrza i słońca. Już systematyczny spacer kilka razy w tygodniu pomaga usuwać toksyny i dotlenić płuca, krew i cały organizm. Praca w ogrodzie, w bliskim kontakcie z ziemią, wodą i roślinami to najlepsza aktywność o tej porze roku.

Dobrze jest teraz skupić się na wzmocnieniu siebie, byśmy przez resztę roku mogli działać efektywnie, harmonijnie, bez wysiłku...

Jeśli żyjemy i działamy razem z Naturą i jej rytmami, całe nasze życie po prostu płynie. Naturalnie przychodzi i odchodzi, a my akceptujemy zmiany, siebie i innych ludzi, bo przecież wszystko jest jakie jest i na właściwym miejscu i o właściwym czasie...








Trzeba nam ognia!

W pochmurne, zimne lub deszczowe dni, mam ochotę natychmiast napalić w kominku i ugotować ciepłą zupę na ogniu.
Niestety zasilanym gazem, ale i tak czuję w zupie ciepło i energię tego cudownego żywiołu.

Kiedy gotujemy wspólnie ( na warsztatach lub obiadach czwartkowych ) wiele osób mówi mi, ze nie ma w domu żywego ognia. Ze smutkiem patrzę jak ludzie dobrowolnie zamieniają prawdziwą energię na pole elektromagnetyczne.

Przecież ogień wyzwala energię z pożywienia oraz czyni je łatwiej strawnym dla nas.
Według Chińskiej Medycyny – długo gotowane potrawy mają wzmocnić i rozgrzać organizm, dodać mu energii, by sam umiał wyleczyć się z wszelkich dolegliwości.
Chorym gotowano posiłki nawet kilka dni – oczywiście na ogniu.




Tymczasem przyrządzanie posiłków na kuchenkach elektrycznych to odbieranie pokarmom energii, dlatego długie gotowanie nie ma sensu.

Żywioł ognia ma ogromne znaczenie dla całego organizmu, a zwłaszcza dla serca i jelita cienkiego. Jest związany nie tylko z trawieniem. Wnosi do naszego życia radość, optymizm, wiarę we własne siły, a przede wszystkim miłość. Podnosi świadomość , gdyż to serce jest siedliskiem ducha i świadomości.

Ludzie, którzy mają w sobie zrównoważony Element Ognia mają ciągły „apetyt na życie” i otwarte umysły, są ciekawi świata, życzliwie i ciepło nastawieni do ludzi, potrafią porwać innych do działania. Cechuje ich wewnętrzna równowaga, łatwość komunikowania się z innymi ( mówią prosto z serca ), współczucie i radość życia.

Tymczasem skłonność do nadmiaru, egoizm, stres, brak czasu, hiperaktywność i niepokój wewnętrzny to objawy niezrównoważonej Przemiany Ognia.
Ludzie tacy odczuwają ciągłą presję i napięcie wewnętrzne. Ich działania są mało skuteczne, gdyż ich emocje oraz umysł są niespokojne.

Przywróćmy ogień w naszych domach, zwłaszcza w kuchni, gdzie przyrządzamy posiłki. Niech podnosi naszą świadomość, rozgrzewa ciało, równoważy umysł i emocje, wznosi ducha...



Gotujmy na ogniu ciepłe posiłki, spędzajmy czas przy ogniu, medytujmy z ogniem. Na wschód i zachód słońca, a także w czasie nowiu i pełni Księżyca zapalmy czasem Agnihotrę.

Ogień to niezwykły żywioł. Najszybciej i najskuteczniej potrafi spalać i transformować to, co nam już więcej nie służy i pozwala nam rodzić się ciągle na nowo - „ z popiołów”.

Wróćmy do ognia, niech jest stale obecny w naszym życiu. Bo przecież wszyscy zasługujemy na więcej radości i miłości, wszystkim przyda się więcej wiary i optymizmu. Wszyscy potrzebujemy wyższej świadomości...





Wzmacniajmy odporność przed zimą


Robi się coraz chłodniej i dni stają się coraz krótsze. Nasze organizmy potrzebują teraz więcej odpoczynku i snu oraz więcej energii. Rzadko możemy już czerpać ją ze słońca i powietrza, gdyż coraz mniej czasu spędzamy na zewnątrz. Powinniśmy więc zatroszczyć się o to, by przyjmować dużo energii z pożywienia. Powinniśmy też pamiętać o systematycznym ruchu ( jego ilość powinna być dopasowana do naszego wieku i indywidualnych potrzeb ) i ćwiczeniach oddechowych ( polecam uważną jogę ).
Najlepszy jest oczywiście ruch i oddychanie na łonie Natury, jeśli tylko możemy sobie na to pozwolić. A przynajmniej rankiem otwórzmy okno i zróbmy kilka głębokich oddechów i prostych ćwiczeń.
Zaczynajmy każdy dzień od ciepłego, pożywnego śniadania, najlepiej niech to będzie zupa z dodatkiem kaszy, albo krem zbożowy. Taki krem najlepiej zrobić z pełnego zboża na przykład owsa, kaszy jaglanej lub gryczanej, wcześniej namoczonych i ugotowanych. Możemy je zjadać posypane gomasio ( bogata w kwasy tłuszczowe omega-3 i omega- 6 posypka z uprażonego sezamu, siemienia lnianego i soli nieoczyszczonej, utarta w makutrze ) albo z suszonymi owocami, orzechami i nasionami.
Moje dzieci lubią kremy zbożowe z pastą sezamową tahini lub polane olejem lnianym. Zboża w zimne dni dobrze jest podprażyć na suchej patelni, by odparować wodę i dodać więcej energii ognia. Tak jadali nasi dziadkowie i mieli dużo siły i energii do pracy. Nikt wówczas nie jadał białych bułeczek i pieczywa z oczyszczonej białej mąki. Pamiętajmy, ze oczyszczone węglowodany są bezwartościowe, a nawet szkodliwe dla naszych organizmów. Unikamy zwłaszcza cukru, który ma niszczący wpływ na wszystkie nasze narządy, a zwłaszcza śledzionę i trzustkę. Zastąpmy go słodami zbożowymi z odrobiną dobrego miodu.

Jedzmy zimą dużo warzyw korzeniowych ( starajmy się by pochodziły z upraw ekologicznych i były przechowywane w piwnicach lub kopcach ) oraz dyni. Spożywajmy je na ciepło, a jeśli chcemy zjeść surówkę to zjangizujmy ją ( dodajmy rozgrzewającej energii jang ) przykrywając na jakiś czas talerzykiem obciążonym kamieniem. Warzywa korzeniowe rozgrzeją nas i zrównoważą Przemianę Ziemi ( śledzionę – żołądek – trzustkę ), co oznacza m.in. mniejszy apetyt na słodkie i więcej harmonii w życiu.




Przez cały rok gotujmy zupy, a jesienią i zimą niech będą pożywne, zawiesiste z warzywami strączkowymi i zbożami. Im dłużej gotowane tym więcej energii dla naszego ciała. Polecam zwłaszcza fasolkę adzuki, która leczy, regeneruje i wzmacnia nerki. A zima to właśnie czas Przemiany Wody, czyli pora, kiedy możemy szczególnie wzmacniać energię nerek i pęcherza moczowego. Te dwa narządy oprócz roślin strączkowych lubią jeszcze naturalnie słony smak ( np. miso, sosy shoyu i tamari, kiszonki, wodorosty morskie ) i zboża, szczególnie jęczmień, owies, proso i ryż ). Nerki przechowują naszą energię życiową, decydują o naszej witalności. Jeśli czujemy się zmęczeni i mamy brak energii – wzmacniajmy nerki. Silne i zdrowe dają nam mądrość, odwagę, siłę woli i możliwość zdrowej prokreacji. Będziemy mieć dostęp do naszych talentów i cieszyć się naszą seksualnością. Będziemy mieli dobry słuch, piękne włosy i mocne kości. Znikną wszelkie dolegliwości kręgosłupa. Będziemy mogli realizować swoje plany życiowe z wytrwałością i determinacją.




Uważam, ze zimą w naszym klimacie dobrze jest zjadać ciepłe posiłki kilka razy dziennie, wtedy nie będziemy odczuwać zimna i nie będziemy mieli potrzeby używania soli w nadmiarze. Jeśli solimy, to tylko solą naturalną, kamienną lub morską. W chłodnych porach możemy za to używać więcej ziół i rozgrzewających przypraw.

Pamiętajmy o zielonych warzywach liściastych, o jarmużu, porach, rzepie, rzodkwi, kapustach, oraz o cebuli, chrzanie i czosnku.

Nie zapominajmy o kiszonej kapuście i ogórkach, a także o kiszonym barszczu i burakach. Potrzebujemy bakterii kwasu mlekowego dla zdrowego funkcjonowania, a zwłaszcza dla jelit.

Zwracajmy uwagę na to by w naszej codziennej diecie pojawiały się dobre tłuszcze – używajmy oleju lnianego ( tylko na zimno ), rzepakowego, kokosowego, sezamowego, migdałowego, oliwy z pierwszego tłoczenia i innych. Używajmy tylko takich z „pewnego" źródła i chrońmy przed światłem. Podjadajmy orzechy, pestki i nasiona, a także suszone owoce.

Zimą możemy przygotowywać z nimi naturalne słodkości bez cukru – bo nasz organizm kocha smak naturalnie słodki.




Nasze posiłki powinny być urozmaicone i kolorowe ale jedzmy nieduże ilości, gdyż nasz żołądek nie znosi nadmiaru.

Jeśli będą zawierać dużo energii, wystarczy niewielka ilość, by poczuć się ciepło i syto, a jednocześnie lekko.

Popijajmy tylko ciepłe napoje w ilości dostosowanej do naszych indywidualnych potrzeb ( nerki bardzo nie lubią nadmiaru płynów ). Najlepsze są naturalne ziołowe herbatki np. z czarnego bzu, głogu, dzikie, róży, liści malin i jeżyn . oraz kawa zbożowa. Ugotujmy ją według 5 Elementów z kurkumą, cynamonem, goździkami, kardamonem i imbirem. Jest smaczna, rozgrzewa i zaspokaja apetyt na smak gorzki ( ważny dla serca ), którego w naszej diecie jest często za mało ( dlatego niektórzy tak chętnie sięgają po kawę „normalną", zakwaszającą organizm i osłabiającą układ immunologiczny ).

Nie żałujmy czasu spędzonego w kuchni. Niech gotuje ta osoba, która najbardziej z wszystkich domowników to lubi, a inni mogą wtedy wyręczać ją w innych pracach. Jedzenie powinno być przyrządzane z radością i w dobrym nastroju. Wtedy wszyscy będą czuli się ciepło i energetycznie. Nie zapomnijmy podziękować osobie, która dla nas coś przyrządziła. I poczujmy też wdzięczność do Matki Ziemi. Przecież dzięki jej darom możemy jeść pysznie i zdrowo.












Wiosenne ożywienie

Kiedy przyroda zaczyna budzić się do życia, my razem z nią zaczynamy otwierać się na nowe, budzi się w nas ciekawość , większa potrzeba ruchu i chęć działania. Jeśli nasze organizmy są dobrze zrównoważone harmonijnym, prostym odżywianiem odczuwamy przypływ wiosennej energii i radości życia. Mamy ochotę zmieniać, działać , rozwijać się, tworzyć.

Jeśli wręcz przeciwnie, czujemy się zmęczeni, pozbawieni energii i chęci do pracy, a nawet życia , oznacza to, że brakuje nam równowagi w odżywianiu i najwyższa pora by oczyścić organizm z toksyn ( patrz artykuł : Wiosenne oczyszczanie ) i zwracać uwagę na to, co jemy i jak jemy.

Po okresie trochę nudnawego ,, przednówkowego gotowania ” znowu otwiera się przed nami bogactwo natury. Wystarczy pójść na wiosenny spacer, by zdobyć za darmo produkty na wiosenny obiad, śniadanie, czy kolację. Ja, odprowadzając dziecko rano do przedszkola, wybieram drogę przez pola, łąki i las, aby nazbierać młodziutkiej pokrzywy, mniszka, czy niedźwiedziego czosnku. W moim ogródku też mam dużo skarbów : po zimie wypuszcza młode listki pietruszka, jarmuż, szpinak, czarna rzepa. Korzystam z tego z radością, by komponować codzienne posiłki i wypatruję każdego dnia nowych pędów, listków, kwiatów i całych roślin.

Nasz organizm cieszy się z tej odmiany, a zwłaszcza wątroba, bo wiosna to jej czas. Teraz właśnie możemy pomóc jej oczyścić się, zregenerować i wzmocnić.

 Wątroba kocha kolor zielony, a szczególnie jasną zieleń młodych listków. Oddychajmy tym kolorem , gdy jesteśmy na zewnątrz, napawajmy się jego widokiem, a uzdrowimy nie tylko wątrobę, ale i oczy, które są związane z naszym największym i najbardziej zapracowanym organem. Wszystkie wiosenne zioła regenerują wątrobę, a szczególnie mniszek i pokrzywa. Dodawajmy te cenne rośliny do codziennych posiłków, gotujmy z nich zupy, róbmy surówki dodawajmy do past na pieczywo, a w gorące dni możemy wyciskać i pić z nich sok. Także nasze serce będzie nam za to bardzo wdzięczne. Pamiętajmy - zioła to nie chwasty - to cudowny prezent Matki Natury, byśmy sami mogli leczyć się i wzmacniać.

Jesteśmy częścią Natury i jeśli nauczymy się jej słuchać i korzystać z jej obfitości, będziemy zawsze czuć się zdrowi i pełni energii.


Wróćmy do przydomowych ogrodów.






Przyszło nam żyć w czasach, kiedy sklepy i stragany pełne są żywności, a my mamy dość pieniędzy, żeby kupować. Niestety to, co dostępne jest w sprzedaży rzadko kiedy nadaje się do spożycia, zwłaszcza dla wrażliwszego klienta potrafiącego poczuć, które pożywienie zawiera energię życia. Warzywa, zboża i owoce ogólnodostępne są silnie skażone pestycydami, nawozami chemicznymi, przechowywane niewłaściwie, płukane w środkach konserwujących i napromieniowywane, co ma przedłużyć ich zdatność do spożycia i zapewnić atrakcyjny wygląd.

Coraz trudniej zdobyć coś, co nie tylko dałoby się zjeść, ale jeszcze odżywiało nasz organizm, dawało energię, zapewniało wszystkie potrzebne witaminy i minerały. Większość tradycyjnie uprawianej żywności ma kilkadziesiąt procent mniej cennych zawartości w stosunku do tych uprawianych 50 lat temu, za to kilkadziesiąt procent więcej środków chemicznych mających destrukcyjny wpływ na zdrowie człowieka, odbierających mu energię (bo organizm musi poradzić sobie z taką dawka toksyn ).



Skąd mamy mieć energię do życia, pracy, tworzenia skoro przyjmowany przez nas pokarm niestety prawie jej nie zawiera?

Wiemy, że rośliny w okresie wegetacji czerpią energię ze słońca, ziemi, powietrza i wody, a my ją asymilujemy spożywając je. Dlatego najwięcej energii (a także witamin i minerałów) posiadają te, które uprawiane są w naturalny sposób, w gruncie, na słońcu i zrywane w jak najkrótszym czasie przed spożyciem.




Obecnie dominują wielkie monokulturowe uprawy, które powodują, że rośliny nie mając naturalnego przyjaznego dla nich sąsiedztwa, są słabsze, chorują, atakują je pasożyty i wymagają coraz większych dawek chemii, żeby wyrosły. Tymczasem rośliny mogą wspierać i leczyć się nawzajem, chroniąc przed szkodnikami i stymulując wzajemny rozwój. Każdy kto ma swój ogródek wie, że np. czosnek chroni truskawki i inne owoce i warzywa przed chorobami i odstrasza pasożyty, że marchew tak samo ?współpracuje? z cebulą, ziemniaki lubią się z kapustą, a towarzystwo nagietka chroni i wzmacnia większość roślin.






W małych, przydomowych ogriać te wszystkie zależności, a także dodatkowo wspierać rozwój roślin sadząc je i uprawiając w odpowiednich fazach Księżyca. Warzywa korzeniowe będą miały piękne dorodne, części podziemne , jeśli posiejemy je gdy Księżyc będzie w znaku ziemskim, czyli w byku, koziorożcu, a zwłaszcza pannie, która jest najbardziej korzystnym znakiem do wszelkich prac w ogrodzie.




Warzywa liściaste najlepiej posadzić w dniach, gdy Księżyc jest w znakach wodnych, w rybach, raku albo skorpionie, wtedy jest też świetna pora na podlewanie i zasilanie naturalnym nawozem.


W przydomowych ogródkach mamy możliwość na co dzień doglądać rośliny i na bieżąco obserwować, co się z nimi dzieje i czego potrzebują. Wiemy, co jemy ( bo tu sami jesteśmy za wszystko odpowiedzialni ) i zbieramy tuż przed spożyciem, czyli unikamy wszystkich czynników, które zmniejszają wartość wyhodowanych roślin. Dodatkowo mamy nie ograniczony dostęp do roślin dzikorosnących, które zasiewają się same w sąsiedztwie naszych warzyw i które możemy obficie wykorzystywać w naszej kuchni.





Jeszcze nie dawno prawie każda rodzina mieszkająca w swoim domu miała swój ogródek, co pozwalało jej w zapewnieniu sporej niezależności nawet w czasach, gdy nic nie było na półkach sklepowych. Teraz półki uginają się od nadmiaru, a my mamy niedobory witaminowe i uczucie chronicznego głodu wynikające z niemożliwości dostarczenia organizmowi tego czego potrzebuje, by zdrowo funkcjonował.









Dlatego zachęcamy do powrotu do tworzenia przydomowych ogrodów warzywno - owocowo - kwiatowych w Polsce. Zamieńmy równo przystrzyżoną trawkę na bogactwo kolorów, zapachów, dźwięków i smaków. Przywróćmy życie wokół nas. Posadźmy porzeczki, maliny, truskawki, posiejmy szczypiorek marchew, pietruszkę, nagietki, nasturcje, ogórecznik. Przyciągniemy wtedy mnóstwo owadów i ptaków ? do naszych ogródków znowu wróci życie, a my każdą wolną chwilę będziemy spędzać czynnie w kontakcie z naturą.








Nic nie cieszy bardziej niż to, co w pocie czoła uda nam się wyhodować i nic nie smakuje lepiej niż świeże pachnące ekologiczne warzywa z własnego ogrodu.

1 komentarz: