czwartek, 18 czerwca 2015

Jedzmy sezonowo





Sklepowe półki uginają się teraz od najróżniejszych produktów. Możemy kupić obecnie żywność z całego świata. Owoce i warzywa przemierzają setki, tysiące kilometrów by trafić na polskie stoły. Ale czy ktoś się zastanawia dlaczego te wyszukane pokarmy wyglądają tak pięknie i świeżo, mimo że pokonały bardzo daleką drogę?

Od wielu lat w mojej rodzinie znowu odżywiamy się sezonowo.
Znowu, bo przez całe dzieciństwo i młodość jedliśmy kolejno to, co pojawiało się w ogrodzie.
Z utęsknieniem czekaliśmy na pierwsze truskawki i czereśnie, a potem na porzeczki, agrest i wiśnie, a także pierwsze jabłka – papierówki, które zrywaliśmy z drzew jeszcze kwaśne i soczyste. Wyrywaliśmy pierwsze marchewki i kalarepki, a świeżo wykopane ziemniaki zagrzebywaliśmy w popiele.






Pomagaliśmy w robieniu przetworów z owoców i warzyw i uczestniczyliśmy we wszystkich wydarzeniach związanych ze zbiorem i gromadzeniem zapasów na zimę. Mieliśmy niewielki ogród, ale dzięki niemu odżywiając się sezonowo czuliśmy się częścią Natury.

Kiedy spożywamy lokalne pokarmy sezonowe, przywracamy w swoim ciele i w swoim życiu porządek Przyrody.




Jedzenie pomidorów, ogórków, papryki, czy bakłażanów w styczniu, czy w marcu, nie tylko wychładza organizm i osłabia ( dostarczając niepotrzebnych toksyn ), ale przede wszystkim wprowadza chaos, brak równowagi, który objawia się głównie w sferze fizycznej, emocjonalnej i mentalnej.

Owoce przywiezione z innych stref klimatycznych jeszcze bardziej zakłócają homeostazę naszego organizmu. Możemy zjadać je jadąc na wakacje do miejsc, gdzie dojrzewają.
Spożywane u nas, szczególnie w zimnych porach roku, osłabiają odporność i wprowadzają nierównowagę.

Wszystkie stany zaniżonego nastroju, lęki, depresje związane są między innymi ze spożywaniem pokarmów rosnących w innym klimacie bądź dojrzewających naturalnie w innej porze roku.
Według tradycyjnej chińskiej medycyny jest to skutek nadmiaru pierwiastka Jin.

Jest mnóstwo lokalnej żywności o każdej porze roku, która może sezonowo trafiać na nasze talerze.
Rośliny dojrzewając dopasowują się do zmieniających się pór roku i warunków klimatycznych. Dokładnie tak samo jak nasze organizmy.

Wczesnym latem powinniśmy jeść soczyste sałaty, rzodkiewki młode liście kalarepki, buraków, szpinaku. Zjadać na surowo, robić z nich pikle ( kilkudniowe kiszonki ) , dodawać do letnich, krótko gotowanych zup.

Teraz jest czas na szpinakową, szczawiową, pokrzywową, jarzynową i na botwinkę.

Ogórki i pomidory cudownie odświeżają, nawilżają i odżywiają nasz organizm wtedy kiedy pojawiają się naturalnie – czyli w środku lata, w czasie największych upałów.

Tak samo wszystkie nasze pyszne rodzime owoce.




Według medycyny chińskiej, poszczególne gatunki roślin dojrzewają w Naturze dokładnie wtedy, kiedy potrzebuje je nasze ciało i wszystkie narządy.

Latem możemy robić warzywno – owocowe witaminowe koktajle z wszystkiego, co znajdziemy w lesie i ogrodzie i popijać je w upalne dni.

W każdym ogrodzie rośnie mnóstwo roślin dzikorosnących, które są darem Natury. Przez całe lato możemy dodawać je do potraw wzbogacając ich smak i wartości odżywcze, robić pyszne ziołowe herbatki, zbierać do suszenia a przede wszystkim podjadać na bieżąco podczas spacerów po ogrodzie.





Wszystkie rośliny dzikorosnące zawierają dużo naturalnej goryczki.
To smak gorzki jest nam teraz bardzo potrzebny . Wspiera on serce i jelito cienkie – narządy należące do Przemiany Ognia, które najbardziej regenerują się latem.

Kiedy zaczynamy odżywiać się naturalnie i jemy lokalne, sezonowe pokarmy, wyostrza nam się wrażliwość i intuicja, dzięki czemu możemy szybko wychwytywać sygnały płynące z naszego organizmu i dostarczać mu wszystkiego, czego potrzebuje do harmonijnego rozwoju.