Sklepowe półki uginają
się teraz od najróżniejszych produktów. Możemy kupić obecnie
żywność z całego świata. Owoce i warzywa przemierzają setki,
tysiące kilometrów by trafić na polskie stoły. Ale czy ktoś się
zastanawia dlaczego te wyszukane pokarmy wyglądają tak pięknie i
świeżo, mimo że pokonały bardzo daleką drogę?
Od wielu lat w mojej
rodzinie znowu odżywiamy się sezonowo.
Znowu, bo przez całe
dzieciństwo i młodość jedliśmy kolejno to, co pojawiało się w
ogrodzie.
Z utęsknieniem czekaliśmy
na pierwsze truskawki i czereśnie, a potem na porzeczki, agrest i
wiśnie, a także pierwsze jabłka – papierówki, które zrywaliśmy
z drzew jeszcze kwaśne i soczyste. Wyrywaliśmy pierwsze marchewki i
kalarepki, a świeżo wykopane ziemniaki zagrzebywaliśmy w popiele.
Pomagaliśmy w robieniu
przetworów z owoców i warzyw i uczestniczyliśmy we wszystkich
wydarzeniach związanych ze zbiorem i gromadzeniem zapasów na zimę.
Mieliśmy niewielki ogród, ale dzięki niemu odżywiając się
sezonowo czuliśmy się częścią Natury.
Kiedy spożywamy
lokalne pokarmy sezonowe, przywracamy w swoim ciele i w swoim życiu
porządek Przyrody.
Jedzenie pomidorów,
ogórków, papryki, czy bakłażanów w styczniu, czy w marcu, nie
tylko wychładza organizm i osłabia ( dostarczając niepotrzebnych
toksyn ), ale przede wszystkim wprowadza chaos, brak równowagi,
który objawia się głównie w sferze fizycznej, emocjonalnej i
mentalnej.
Owoce przywiezione z
innych stref klimatycznych jeszcze bardziej zakłócają homeostazę
naszego organizmu. Możemy zjadać je jadąc na wakacje do miejsc,
gdzie dojrzewają.
Spożywane u nas,
szczególnie w zimnych porach roku, osłabiają odporność i
wprowadzają nierównowagę.
Wszystkie stany
zaniżonego nastroju, lęki, depresje związane są między innymi ze
spożywaniem pokarmów rosnących w innym klimacie bądź
dojrzewających naturalnie w innej porze roku.
Według tradycyjnej
chińskiej medycyny jest to skutek nadmiaru pierwiastka Jin.
Jest mnóstwo lokalnej
żywności o każdej porze roku, która może sezonowo trafiać na
nasze talerze.
Rośliny dojrzewając
dopasowują się do zmieniających się pór roku i warunków
klimatycznych. Dokładnie tak samo jak nasze organizmy.
Wczesnym latem powinniśmy
jeść soczyste sałaty, rzodkiewki młode liście kalarepki,
buraków, szpinaku. Zjadać na surowo, robić z nich pikle (
kilkudniowe kiszonki ) , dodawać do letnich, krótko gotowanych zup.
Teraz jest czas na
szpinakową, szczawiową, pokrzywową, jarzynową i na botwinkę.
Ogórki i pomidory
cudownie odświeżają, nawilżają i odżywiają nasz organizm
wtedy kiedy pojawiają się naturalnie – czyli w środku lata, w
czasie największych upałów.
Według medycyny
chińskiej, poszczególne gatunki roślin dojrzewają w Naturze
dokładnie wtedy, kiedy potrzebuje je nasze ciało i wszystkie
narządy.
Latem możemy robić
warzywno – owocowe witaminowe koktajle z wszystkiego, co znajdziemy
w lesie i ogrodzie i popijać je w upalne dni.
W każdym ogrodzie rośnie
mnóstwo roślin dzikorosnących, które są darem Natury. Przez całe
lato możemy dodawać je do potraw wzbogacając ich smak i wartości
odżywcze, robić pyszne ziołowe herbatki, zbierać do suszenia a
przede wszystkim podjadać na bieżąco podczas spacerów po
ogrodzie.
Wszystkie rośliny
dzikorosnące zawierają dużo naturalnej goryczki.
To smak gorzki jest nam
teraz bardzo potrzebny . Wspiera on serce i jelito cienkie –
narządy należące do Przemiany Ognia, które najbardziej regenerują
się latem.
Kiedy
zaczynamy odżywiać się naturalnie i jemy lokalne, sezonowe
pokarmy, wyostrza nam się wrażliwość i intuicja, dzięki czemu
możemy szybko wychwytywać sygnały płynące z naszego organizmu i
dostarczać mu wszystkiego, czego potrzebuje do harmonijnego rozwoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz